9 kwietnia 2007

Trochę o ekologii (bibliotek)

Zazwyczaj stosowane do "zielonego" środowiska, pojęcie "ekologia" chociaż używane szeroko (i nieprecyzyjnie) na oznaczenie kwestii ochrony środowiska - daje się interesująco stosować do charakterystyki cyfryzacji bibliotek. Nie idzie o cyfryzację rozumianą jako "komputeryzację" bibliotek, lecz o kwestie bardziej złożone - zaistnienie szeregu rzeczy w obszarach technologii, ekonomii, polityki i kultury oraz odnotowywania ich wzajemnych zależności. Rzeczy te są tak powiązane i poplątane, że bez jednoczesnego oglądu z wielu stron i przez wielu badaczy, trudno o wskazanie przyczyn, skutków i dalszych konsekwencji.
Biblioteki są bardzo interesującym terenem obserwacji tych cywilizacyjnych przemian z wielu względów. Przede wszystkim - same są "soczewkami" skupiającymi wątki technologiczne, społecznej misji, antropologiczne, kognitywistyczne. Szkoda, że tak rzadko mówi się tam o ekonomii - bo ta zdaje się być bardzo mocną determinantą tych przemian. W każdym razie - jakakolwiek zmiana w tych obszarach od razu odciska piętno w sferze bibliotekarstwa, dlatego też biblioteki są doskonałymi barometrami cywilizacyjnymi i o stanie rozwoju społeczeństwa i państwa można śmiało wnioskować z oglądu jego bibliotek. Krótko: "Pokaż mi swoja bibliotekę, a powiem ci kim jesteś!" ;-)). (Wersja dla opornych: "Biblioteka, durniu!").
Tu też niedaleko do tzw. "interdyscyplinarności" w badaniu biblioteki.
To słowo nie jest dobre. "Inter" to taki "pomiędzy" - w sumie nie wiadomo co, bo to, co godne miana prawdziwej wiedzy jest przecież "w".
A czy tu nie chodzi o "współdyscyplinarność"?
Technologię tworzą ludzie kierujący się przy tym pewnymi "wartościami" kulturowymi, "zaszywając" w niej pewne idee. Internet - to nie tylko kable i komputery - to manifestacja pewnych filozoficznych konceptów.
Technologia stanowi oczywiście także zbiór narzędzi, które po rozpowszechnieniu stają sie dostępne ogromnym zbiorowościom. Te z kolei, otrzymując nowe, finansowo dostępne środki wytwarzania i przetwarzania symboli ujawniają niespodziewane motywacje i mechanizmy nowych zbiorowych działań. Dalej, ich efekty zwrotnie oddziaływują na samą technologię, przynosząc kolejne narzędzia. Wytwarzają się także nowe formy społeczności, współpracy i komunikacji zdecydowanie bardziej efektywne niż tradycyjne.
Powstają nowe umiejętności integrujące ludzki układ nerwowy z interfejsami komputerów. I zmieniają się kolejne ciągi i mutacje symboli kultury, które po "zmianie atomów w bity" (Negroponte) szaleńczo przyśpieszyły swe iteracje.
Stąd też "ekologia" jako opis współzależności i wzajemnych oddziaływań między jakimś organizmem a jego środowiskiem całkiem sympatycznie pasuje jako tło rozważań o bibliotekach.

Tylko jak tu ma się w tym wszystkim połapać polski, niedopłacony bibliotekarz wywieszający na pozornie obleganych murach płachty z napisami w stylu "Video nie zabiło filmu, komputer nie zlikwiduje książki"? A o nowych technologiach mówiący: "to takie bezduszne". I co mają zrobić ci, którzy te biblioteki organizują w starą, dobrą i sztywną hierarchiczną strukturę lub kierują nimi z pomocą behawioralnego marketingu i "zarządzania zasobami ludzkimi" (fuj!)?

5 komentarzy:

bozena jaskowska pisze...

hm, jak zwykle ciekawe jest to o czym piszesz. A jak w tym aspekcie współdyscyplinarności wytłumaczyłbyś "ekologię informacji"?

Marcin Roszkowski pisze...

To zagadnienie specyfiki przestrzeni, w której funkcjonuje biblioteka można (ale wcale nie trzeba) przyłożyć do Biblioteki 2.0. Ekologia informacji, o której wspomniała Bożena, zajmuje się infosferą. Czy można więc ukuć jakiś termin do przestrzeni (niekoniecznie tylko informacyjnej) angażującej procesy zachodzące w bibliotece tradycyjnej czy też dwazero? Bibliosfera ? Ważna jest (co zauważyłeś) świadomość współistnienia i identyfikacja obszarów kluczowych dla efektywności całej instytucji

Marcin Roszkowski

Remigiusz Lis pisze...

Jak sie zorientowałem "ekologia informacji" (EI) to dziedzina w dużej mierze normatywna, w dodatku posługująca się określoną aksjologią. Podkreśla mnogość informacji, różną jej wartość, dostrzega często bezwartościowość. Ponieważ "ekologiczny" w tym zestawieniu oznacza "czysty, zdrowy, przyjazny dla organizmu" - ulubionym przedmiotem EI są różnorakie "zagrożenia" jakie niesie poznawanie i użytkowanie informacji - włącznie z takimi jak uzależnienia od mediów. Zatem EI bada wiele przedmiotów, lecz tak "współdyscyplinarna" jak mogłoby być (czy też powinno być) badanie bibliotek - nie jest.

Co do terminów, Marcinie - czy jest potrzebny jakiś osobny na oznaczenie "sfery bibliotek"? Raczej chodzi o sytuację, w której wielu różnych specjalistów analizuje swoimi narzędziami bibliotekę i analiza ta dotyczy spraw szczegółowych jak i fundamentalnych.
Myślę, że bardzo ciekawa byłaby konferencja bibliotekarska, w której prelegentami nie byliby bibliotekarze, a informatycy, socjologowie, psychologowie, medioznawcy, komunikolodzy, ekonomiści. Gdyby oni przyłożyli swoją aparaturę naukową do takiego przedmiotu badawczego jak biblioteka - ciekawe co by z tego wyszło.
Inna rzecz, że w zasadzie nikomu nie jest to potrzebne - więcej - podkreśla się stale "niewymierność" działania bibliotek.
Niestety niepodejmowanie tych tematów nie oznacza ustania realnego działania tych wszystkich cywilizacyjnych determinant.

Marcin Roszkowski pisze...

Wcale mi nie przeszkadza, że nie nazywamy tego wprost, określonym terminem, bo i nie ma takiej potrzeby. Ważna jest świadomość istnienia innych perspektyw, których nie podejmujemy z różnych względów. Swoją drogą, to co zobaczyliby socjologowie czy informatycy w naszej działce dałoby nam z pewnością wiele do myślenia, bo jak w większości profesji trudno nam jest wyjrzeć poza codzienne schematy. Ekologia informacji daje obecnie (poza dużą dozą formalizmu) zupełnie świeże podejście do aktualnej sytuacji użytkownika informacji. Szkoda, że nikt w Polsce o tym nie pisze. Polecam prace Pirolliego m.in. Information Foraging Theory.

Marcin

bozena jaskowska pisze...

o matko! to napiszcie że coś! z chęcia i zainteresowaniem poczytałabym (lub posłuchała) o realiach ekologii polskich bibliotek i placówek informacji. Chyba w żadnym do tej pory okresie nie było tak silnej współdyscyplinarności i potrzeby (konieczności?) nadążania nie tylko za rozwojem "swojej" dziedziny.