24 października 2008

Biblioteka cyfrowa jako klaster społecznego zaufania

Polski system bibliotek cyfrowych rozrasta się z wielkim impetem. W systemie są już 24 biblioteki cyfrowe, słychać już doniesienia o następnych. Niebawem spełnią się ironiczne, ale jakże prorocze słowa Henryka Hollendra, że dLibra, oprogramowanie używane do tworzenia systemu BC, niedługo będzie instalowane prawie w każdym przedszkolu. Biorąc pod uwagę to, że "wychowanie" bibliotekarza cyfrowego, jak na dziś niewspierane przez formalną edukację jest trudne, chyba niczego lepszego nie moglibyśmy sobie życzyć, jak przedszkolaków skanujących własne dzieła i przedszkolanki wdrażające maluchy w publikowanie w BC. Ale to na marginesie i w ramach dalszych działań. ;-)

Jakie nowe szanse daje praca nad zasobem biblioteki cyfrowej? O kwestie stricte branżowe nie ma się co martwić (zbieranie, udostępnianie, etc.), bo z tymi bibliotekarze jakoś sobie poradzą. Podobnie kable i komputery będą coraz lepsze, większej przepustowości i mocy. Niebawem digitalizacja przyśpieszy, bo pojawiają się coraz lepsze aparaty cyfrowe, co umożliwi każdemu (przedszkolu?) digitalizację dzieł nawet sporych formatów, bez inwestowania w kosmicznie drogie skanery kolumnowe. Technologia i jej ogólnoświatowy rozwój jest po stronie bibliotek cyfrowych. Ale w sumie to tylko narzędzia - więc o co ten szum?

Tworzenie bibliotek cyfrowych przynosi szereg nowych i emocjonujących momentów, które bez mała zawsze są nacechowane pionierskim duchem. Tradycyjne serwowanie napływającego zasobu, zastępowane jest w BC udostępnieniem aktywnie wyszukanych treści, działanie instytucjonalne, współdziałaniem przełamującym granice między ludźmi i instytucjami.

Komunikowanie treści za pomocą BC, która jako wspólna platforma może pomieścić (i znieść) wiele cyfrowych obiektów nie tylko obrazujących piśmiennictwo, lecz także muzykę, filmy, obiekty 3D - znacznie rozszerza spektrum treści do pozyskania. Tym samym poszerza zakres potencjalnych partnerów w tworzeniu BC, którymi nie muszą być tylko biblioteki, czy inne instytucje pamięci. W poszukiwaniu treści do publikacji w BC jedynym ograniczeniem staje się ... nasza wyobraźnia. Skażenie dolegliwą świadomością rygorów prawa autorskiego, o których zawsze trzeba pamiętać w przypadku zasobu współczesnego, jakoś przysłania wielkie morze treści powstających i pozostających poza głównym obiegiem wydawniczym oraz tych, do autorów których można łatwo dotrzeć i uzyskać zgodę na publikację. Rodzinne albumy i pamiątki, kroniki instytucji, twórczość ambitnych amatorów, wydawnictwa promocyjne (które zawsze rozchodzą się za szybko) i własne ... Wszystko to co znakomicie, na "najniższym poziomie" dokumentuje życie konkretnych ludzi, wsi, miasta regionu i przemija z wiatrem omijając papierowe biblioteki. I jeszcze to, że do zwykłej biblioteki trzeba oddać oryginał - tu biblioteka cyfrowa jest łaskawsza - serwuje wyłącznie jego cyfrową replikę, po czym może on wrócić do właściciela.

Planując taki pokrój zasobu trzeba pokonać jedną obawę - przed "spłaszczeniem" jego wartości - istotnie w takiej bibliotece cyfrowej obok dzieł ważnych i uznanych znajdą się nieprofesjonalne, amatorskie, jednakże "zysk" wydaje się większy. Polega on na ważnym społecznym "osadzeniu" takiej biblioteki, gdyż wielu zostawia tam coś swojego. A biblioteka (nawet opatrzona przymiotnikiem "cyfrowa") nosi w sobie cechę ponadczasowości. Obiecuje dobrą opiekę na zasobami, ich trwałość i wiarygodność i ponadto pokazuje je na całym świecie. Jest też miejscem nobilitującym dla autorów i ich dzieł. Chyba tylko tym da się wytłumaczyć zastanawiające zjawisko przekazywania do biblioteki cyfrowej własnych publikacji przez autorów, którzy mają możliwość i publikują we własnych serwisach internetowych. Inaczej - biblioteka i bibliotekarze to miejsce i ludzie, którym się ufa. Dobrze byłoby tego nie zepsuć.

Otwarcie biblioteki na różnorakie treści włącznie z niszowymi sprawia, że staje się ona (w końcu) prawdziwą komunikacją. Przestaje być "read only", a staje się "read and wirte". No i przyprawia jej bardzo długi ogon wirtualnego i realnego zainteresowania, któremu niegroźne będą wielkie digitalne programy komercyjnych gigantów.

Brak komentarzy: