9 września 2011

Bibliotekarstwo europejskie w czasach kryzysu: od "advocacy" do "social entrepreneurship" - na marginesie European Congress on E-Inclusion 2011

O wielu nowych rzeczach dotyczących bibliotekarstwa można było się dowiedzieć na  European Congress on E-Inclusion "Transforming Access to Digital Europe in Public Libraries", zorganizowanym w Brukseli 6-7 września. Już trzecia z kolei konferencja poświęcona włączeniu społecznemu, zgromadziła ok. 150 bibliotekarzy, przedstawicieli organizacji zajmujących się programami dla bibliotek oraz europejskich urzędników odpowiedzialnych za kwestię włączenia społecznego.

Najważniejszy komunikat: czasy są ciężkie, Unia Europejska poszukuje bardziej efektywnych, niż do tej pory, sposobów na wykorzystanie funduszy. Dotyczy to także bibliotek, które szczególnie w zachodniej części kontynentu były stałymi beneficjentami unijnych środków. Pytanie, co możemy zrobić "z europejskiego poziomu" w zakresie wsparcia bibliotek obwarowane zostało wymogiem zmiany w patrzeniu na zadania tych instytucji i sposób  ich realizacji.

Ilias Iakovidis - Day 1, Session 1

Mówiąc krótko: koniec z "fajnymi", "efektownymi", jakościowymi projektami. Środków jest coraz mniej, są ważniejsze potrzeby i na unijne pieniądze można liczyć tylko wówczas, gdy aplikująca instytucja wykaże jakie konkretne społeczne zmiany przyniesie inwestycja. Kierunek nowej filozofii - przykład: projekty wsparcia bezrobotnych w poszukiwaniu pracy. Są coraz częściej organizowane przez biblioteki, lecz niekoniecznie uznane zostaną za sensowne jedynie po wykazaniu, jakie usługi biblioteka uruchomiła i ile osób z nich skorzystało. Należałoby wskazać, ilu z nich faktycznie dzięki bibliotecznemu wsparciu tę pracę zdobyło. Kierunek jest, tak ma wyglądać i mierzyć się ów biblioteczny impact, lecz na razie Europa myśli o wskaźnikach - bo nie zawsze wiadomo jak i co mierzyć w tym z gruntu "miękkim" obszarze.

Nick Batey - Day 1, Session 2
Dość zgodny chór urzędników i polityków, podkreślających, że bibliotekarstwo musi być zorientowane na użytkownika, innowacyjne, elastyczne, kooperatywne i kooperujące, otoczone partnerami, etc. (u nas też to słychać, ale najczęściej tylko słychać) dowodzi, że ekonomiczna presja robi swoje i biblioteki zmuszone będą rozwijać usługi w kierunku wyrazistych usług "socjalnych", zamiast usilnie definiować się jako instytucje kultury. Tym bardziej w obliczu cyfryzacji: coraz łatwiej dostępnych treści i ich nowych pośredników, które sprawiają, że użytkownicy bez różnych dodatkowych usług ze strony bibliotek mają do wyboru wielu innych atrakcyjnych dostawców.

Nie ma co się łudzić, że "europejski poziom" wysoko, nie dla wszystkich i szybko nas nie dosięgnie, bowiem polityki państw członkowskich, a za nimi regionalne i lokalne samorządy, chcące partycypować w funduszach Unii, będą uzgadniać swoje programy z różnymi brukselskimi dyrektywami i "agendami". Oznacza to konieczność zmiany w podejściu bibliotek, bowiem tradycyjny PR, powoływanie się na tradycję, "wielkość" i potencjał już nie wystarczą. Jak podkreślali bibliotekarze z Europy Zachodniej, nie wystarczy już nawet praktykowane przez nich, a bliskie lobbingowi advocacy (rzecznictwo?), które jeszcze u nas się na dobre nie urodziło. Teraz idzie o społeczną innowacyjność i przedsiębiorczość bibliotekarzy. Przedsiębiorczość oczywiście ukierunkowaną nie tak jak ta biznesowa, lecz w ramach publicznej misji i społecznego wsparcia.

Przypuszczalnie zachodnioeuropejskim bibliotekom łatwiej będzie się zaadaptować, bowiem w wielu z nich są tradycje prospołecznych (ściślej, lecz mniej estetycznie: "wprostspołecznych") działań, wiele z nich także od jakiegoś czasu próbuje "amerykańskiej mody". Ale w Polsce będzie z pewnością trudniej.

Niezależnie od zaczerpnięcia sporej dawki owych "topowych" trendów, miałem przyjemność wziąć udział w kongresie aktywnie, prezentując działającą już od 2007 roku Społeczną Pracownię Digitalizacji w panelu poświęconym examples of excelence (jak w programie opisano przykłady wybranych przez organizatorów dobrych praktyk). Projekt ten został wówczas dofinansowany przez MKiDN i był zamierzeniem infrastrukturalnym (lecz mocno podkreślającym realizowane cały czas walory społeczne), pozwalającym na wyposażenie - od sprzętu, oprogramowania do mebli - nowego przedsięwzięcia. Z pewnej perspektywy należy przyznać, że takie "ustawienie" wniosku było szczęśliwe, bo ustanowiona infrastruktura dawała możliwość ciągłego poszukiwania nowych zastosowań. Po planowym zakończeniu i rozliczeniu jako projektu, SPD została włączona w strukturę biblioteki, co zapewniło jej pożądana trwałość.

The Social Digitization Workshop, ECEI11, Transformative Impact of Libraries
Idea SPD związana była (i jest) z nurtem "kultury 2.0", polegającym m. in. na utworzeniu social hub, miejsca dla partycypacji i ekspresji społecznej energii, stymulowaniu więzi z możliwością włączenia ich efektów w profesjonalną działalność, jaką jest tworzenie zasobów Śląskiej Biblioteki Cyfrowej. Warunkiem tego ostatniego była niezbędna "granulacja" procesów biblioteki cyfrowej, tak by uzyskane w wyniku proste ich fragmenty mogły być wykonywane przez nieprofesjonalistów, będąc jednocześnie okazją dla podnoszenia ich cyfrowych kompetencji. Niezawodni okazali się seniorzy, których 12-osobowy zespół stanowi główny "motor" SPD, zajmując się skanowaniem i pierwszą korektą skanów. W ciągu 4 lat funkcjonowania SPD wytworzyli oni ok. 400 tys. skanów, które dzięki ŚBC są widoczne poprzez Europeanę.


Rychło wdrożono także inne, planowane w aplikacji działania, jakimi były wsparcie merytoryczne i techniczne dla instytucji uczestniczących w tworzeniu ŚBC oraz odkrytą możliwość współpracy z środowiskiem akademickim, poprzez organizowanie praktyk z zakresu nowych metod ochrony zbiorów dla studentów.


Trzeba powiedzieć, że zaprezentowanie SPD na tej konferencji było nieco stresującym zajęciem, nie tyle ze względu na europejską publiczność, koreferentów z ministerstw i bibliotek narodowych krajów członkowskich, tudzież dostojność Europejskiego Parlamentu, lecz na skalę innych prezentowanych projektów. W 1,5 godzinnym panelu przedstawiono bowiem łącznie 7 dobrych praktyk, z których większość finansowana była przez międzynarodowe fundacje, koordynowana na poziomie państwowym, z budżetem kilku-kilkudziesięciu milionów dolarów





Mimo to projekt SPD zyskał zainteresowanie publiczności, bowiem dopytywano o to w jaki sposób zaadaptowano nieprofesjonalistów do tak inżynierskiego przedsięwzięcia jakim jest tworzenie biblioteki cyfrowej. Zaś jeden z Holendrów, regularnie odwiedzający europejskie i światowe biblioteki,  stwierdził, że choć widział różne sposoby współpracy ze społecznościami, nie spotkał podobnego rozwiązania.

Na marginesie trzeba zauważyć, że UE, oczekująca różnych innowacji, społecznych zmian, itp. proponując ich finansowanie - może się zawieść. Innowacje mają się nijak do procedur, programów, długich procesów decyzyjnych i pewności efektów. Mniej szablonowe rozwiązania i ich wdrażanie są bowiem obciążone ryzykiem, zmianą,  niepewnością i nieraz trudno przewidywalnymi skutkami. Trudno je ponadto ująć w sztywne matryce wskaźników i obsługiwać w przyciężkawej biurokratycznej aparaturze. Może więc warto byłoby pomyśleć (pomarzyć?), wraz z oczekiwaniem mocniejszej i bardziej wymiernej interwencji społecznej od beneficjentów, o "amerykańskiej modzie" (w miejsce niemiecko-francuskiej) na bardziej pragmatyczne procedowanie i lżejszy biurokratyczny  gorset przy realizacji projektów ;) ?.

Brak komentarzy: